BALLADA O NARCYZIE
Siedzi Narcyz nad
źródełkiem,
W taflę wody patrzy,
Widzi swe odbicie
piękne,
Bo wiatr go nie
marszczy.
Nagle wpada nie wiedzieć
skąd
W źródło jakiś kamień.
Czar i wodne lustro
prysło,
Więc ma przechlapane.
Narcyz to ma
przechlapane,
Ciągle chodzi smutny.
Zraniony - hoduje ranę,
Próżny i okrutny.
Narcyz to ma
przechlapane,
Ma za lustra ludzi.
Uczucia bardzo mieszane
Oraz litość budzi.
Narcyz z kolan się
podniesie,
Gdy zobaczy w lustrze,
Że sam – pusto w pustym
lesie,
A sam jeszcze pustszy.
Narcyz od lustra
odejdzie,
Gdy pozna prawdziwe
Proporcje. Zorientuje
się:
Lustro było krzywe!
Lustra Narcyzów są krzywe.
Narcyzi na amen
Kochając, to co
fałszywe,
Mają przechlapane.
Wewnątrz to chłopcy. Do
bicia.
Choć czterdziestka mija.
Podziwiają swe odbicia.
Potem im odbija.
Spotkasz - wołaj coraz
głośniej
Obudź się Narcyzie!
Inaczej ugryzie groźnie
To, co jego gryzie…
Nie zawołasz, to nie
znaj, z kim,
Bo nie zdarzy się cud.
Trafi ci się książę z
bajki.
O żelaznym piecu…
Komentarze
Prześlij komentarz