Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2018

Mam Cię w nosie

MAM CIĘ W NOSIE Kiedy ładnie pachniesz mówię, mówisz jak ciasteczko. Słuszne to ciasteczko, bo cieknie mi ślinka. Chociaż tyle lat już, chociaż mamy dziecko, Ta woń męża zwycięża, a budzi się świnka Lubieżna, tak jakby rysował ją Mleczko: Ryjek obleśny, a nad nim łysinka, Minka jak z kominka, przed nim kawa inka, Co się komponuje z tą obok babeczką…. Bo, że mam Cię w nosie, moja ty babeczko, „Boże, mam ją w nosie!” nie zabrzmi jak kpinka, A pożądań żądaniem, chuci wskazóweczką. Zwąchaliśmy się kiedyś. Zamiast iść na drinka, Zmieszajmy swe zapachy. Specjalną pałeczką… Dwa smrody już mamy… Niech pachnie rodzinka!

Dzieci w sklepie

DZIECI W SKLEPIE  I Tato, kupisz mi to? Odpowiedź, gdy słaba, Gdy nie będzie wątku stanowczym przecięciem, Stanie się zaproszeniem. Zrujnuje nababa W kasę dyskonta dych z konta popchnięciem. Tato, kupisz mi to? Na czarownic sabat Zapewne takie hasło, odzew lub zaklęcie Przepustkę dawało. Teraz w sploty pęt Cię Mota, miotasz się więc jak w ukropie żaba. Wózkiem nawigując dziś na kształt Ahaba, Rafy półek omijam. Nie stać! Na potknięcie… Oraz na zakupy rzeczy zbędnych. Szlaban! Kiedyś wrócę w ten akwen na wózka okręcie, Aby po wywózce  poczuć się jak żaba, Co po pocałunku wnet staje się księciem! II Kto tego nie przeżył, ten choć mu opowiem, Nie uwierzy, że możliwy jest aż taki dramat: Jak mrówki po sklepie rozpełzło się mrowie, Szukając tego, co wcześniej widziało w reklamach. Felerna inferna otwarła się brama: Opróżnia portfel fortelem marketingowiec: Z ostatnich złotych run strzyżonego barana Czyni ze mnie sklepowy cz

Dzieci w wodzie

Chodzę dwa razy w tygodniu z synami mymi na basen. Basen od publiczności oddziela szyba, zza której niepocieszone mamusie mogą z troską i drżeniem obserwować, co z ich pociechami wyprawiają tatusiowie lub/i instruktorzy. Z racji mocniejszego oświetlenia basenu niż restauracji, ci chlapiący w szybie widzą... siebie. Od kiedy schudłem, nie narzekam na to specjalnie, choć rozumiem, że skąpość męskich strojów kąpielowych niektórym tatusiom musi sprawiać dyskomfort. Mamusiom zza szyby w Wesolandii wodzącym wzrokiem za moimi, a nie swoimi synami, pieśni poniższe poświęcam: DZIECI W WODZIE I Błogosławiony niechaj będzie basen! Ogólnie - pływalnie otwarte i kryte. By w południe zasnęły, ten środek na sen, Co niedzieciatego złości hipokrytę. Skoki i zjeżdżalnia! Nurkowanie! Czasem Ograniczani, bo czasu wiązani limitem, Dajemy z siebie wszystko. I wszystko umyte. Nikt w domu do kąpieli nie pójdzie z hałasem. W sobotę i niedzielę pokonując trasę, Myślę że par

Dzieci w parku

Marcinowi DZIECI W PARKU I Podnieceni stycznością z jesiennymi liśćmi, Bo łaskawy styczeń zafundował styczność, W park wbiegli barczyści mali empiryści, W świetność świętych wojen, z mordą, hordą liczną… A my, przyjacielu, jak ci wojeryści, Obserwując potyczkę patyczkami śliczną, Troskami prywatnymi męczymy publiczność: Pod niebiosa wołamy: Ach, któż was doczyści! Żywe srebro w błocie. Żadnej stąd korzyści, Że metal ziem rzadkich w rzadkiej ziemi…. Bicz noś Oraz chustek paczkę, jak podli sadyści! Chwile z dziećmi są przecież jak wieczność. Vita brevis ars longa… Zatem my – artyści! Dyrygenci przed dzieci orkiestrą wszeteczną. II Hałas krewkiej hałastry gwałt czyni przyrodzie. Uciekają precz ptaki. Liście już opadły. Nieprzyjemnie bodzie tak przyziemny bodziec Nagle, więc po diable. Diablo bodą diabły. Małe diabły taplają się w błocie, bo wpadły. Ochlapane chlipią, przysiadłszy na kłodzie. Będzie pranie mocne, całonocne

Ucho i kolczyk

UCHO I KOLCZYK Różowy, delikatny, niby kwiatu – płatek. Dla zawieszeń przekłuty, więc oko zawieszam. Kolczyk miał być i inne ozdoby bogate. Ich brak niepokoi. Straszy jak depesza. Pośpiech? Prowokacja? Cóż ucho rozgrzesza, Oprócz spojrzeń czułych roztargnionych matek, Że mnie nokautuje jak ciosem karate, Że rozstrzeliwuje jak serią pepesza? Szepnę Ci na ucho, jak pochlebców rzesza, Że chcę być jak kolczyk. Mnie co dzień zawieszaj, Gdy ubrać chcesz się w prążek, na gładko czy w kratę… A szepcząc, będę Ciebie wzruszać lub rozśmieszać, Podpowiadać nazwisko, telefon, czy datę… Że w oko mi wpadłaś, ja w uchu zamieszam!

Ballada o narcyzie

BALLADA O NARCYZIE Siedzi Narcyz nad źródełkiem, W taflę wody patrzy, Widzi swe odbicie piękne, Bo wiatr go nie marszczy. Nagle wpada nie wiedzieć skąd W źródło jakiś kamień. Czar i wodne lustro prysło, Więc ma przechlapane. Narcyz to ma przechlapane, Ciągle chodzi smutny. Zraniony - hoduje ranę, Próżny i okrutny. Narcyz to ma przechlapane, Ma za lustra ludzi. Uczucia bardzo mieszane Oraz litość budzi. Narcyz z kolan się podniesie, Gdy zobaczy w lustrze, Że sam – pusto w pustym lesie, A sam jeszcze pustszy. Narcyz od lustra odejdzie, Gdy pozna prawdziwe Proporcje. Zorientuje się: Lustro było krzywe! Lustra Narcyzów są krzywe. Narcyzi na amen Kochając, to co fałszywe, Mają przechlapane. Wewnątrz to chłopcy. Do bicia. Choć czterdziestka mija. Podziwiają swe odbicia. Potem im odbija. Spotkasz - wołaj coraz głośniej Obudź się Narcyzie! Inaczej ugryzie groźnie To, co jego gryzie… Nie zawołasz, to

Ich habe chudą babę

ICH HABE CHUDĄ BABĘ Ich habe chudą babę. Sama skóra z kośćmi. Praca, stres czy geny słabe? Chora może? Coś mi Mówi, że to jakaś dieta I sporty urocze. Z dnia na dzień niknie kobieta, Jak to mówią, w oczach. Ja tam muszę gubić tuszę, Więc sam schnę jak hubka. No, ale żeby cycuszek? Nie daj Boże pupka? Kochanego ciała Nigdy dość. Więc z trwogą: Skoro schudnąć chciała, To może ma kogoś? Ktoś już jest na moje miejsce, Kolekcjoner kości, Więc miseczki coraz mniejsze Fizycznej miłości?… Komu reklamacje składać? Przecież temat tabu! Onegdaj ze schabem baba, Dzisiaj już bez schabu… Może pragnie awantury, Co zrobię przed gośćmi? Ale zajdę jej za skórę! Za tę skórę z kośćmi! Znajdę chudszą, co się głodzi, Której nie dogoni! Będzie przy niej, chudsza co dzień, Wyglądać jak słonik! W sytuacji się odnajdzie, Jak zwykle, opacznie: Z tego stresu w ciążę zajdzie I… Znowu żreć zacznie! 

Spółkujmy!

SPÓŁKUJMY! Chcę mieć z Toba spółkę. Cywilną, bo tylko Ty i ja. Życie przeżywać wspólnie, Które tak szybko przemija. Ograniczmy odpowiedzialność I kłótnie. Do kłótni o papier. (Bo kwestą jest fundamentalną Jak zawieszać tę rolkę przy klapie. Bo szkoły są dwie i zwalczają Się nasiębrna z podsiębrną zaciekle. Jakże niewiele związków przetrwało W niekończących się rolek piekle!) Niech sobie plotkują księgowi. Wszak będzie to spółka jawna, Która każdemu audytorowi, Wszystko, co zechce, ujawnia. Bądź zatem moją wspólniczką Przedsiębiorczą zgodnie ze standardem. W suporcie wniesiesz gładkie liczko, Ja - język giętki, łokcie twarde… Interes wysokiego ryzyka… Przydałby się biznesu anioł Z kapitałem typu venture capital, Gdyby interes jednak nie stanął…

Agent Tomek

Nie mam pretensji do nas, Polaków o disco Polo, Iwanów, Delfinów i tym podobne estetyczne nieporozumienia. Edukacji w kierunku sztuka w szkołach nie ma i nie będzie (wszak premier jest piłkarzem, nie poetą). Ale w kraju, gdzie tożsamość narodową zbudowała literatura epoki romantyzmu, spodziewałbym się czegoś w miejsce zjawiska "Agent Tomek"(dla niewtajemniczonych - demon seksu, celebryta, poseł PiS i... tajny agent - w jednym!) AGENT TOMEK czyli dużo miłości - od święta!  Aby łeb urwać korupcji, Trzeba pogłaskać po pupci. By przepływy zbadać, trza się przyjrzeć rurze…. Bo też mamy tu trzeci świat, W którym wciąż lwią część świad- Czeń wypłacało i wypłaca się w naturze. Sam widziałem film  z posłanką, Z którą wygniatał posłanko, Serc niewieścich łamacz i to powiem: Też chciałbym emeryturę Za pracę w warunkach, które Mogą  aż tak rujnować życie oraz zdrowie. Święta przyszły – czas miłości. Agent Tomek na wolności… Więc rozgl