Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2019

Jesień życia

JESIEŃ ŻYCIA Żółte liście, już spadliście, Wyrośliście, Dojrzeliście, Osłabliście… Ptacy, dawno uciekliście, Widzieliście, Słyszeliście, Stchórzyliście. Krawężniki, zamokliście, Zużyliście, Upadliście, Płaszczyliście…. Nie wypada pić artyście, Urżnęliście, Cuciliście, Cuchnęliście… Bo pamięta potem mgliście, Tańczyliście, Pobiliście, Rzygaliście. Że dojrzałość to jest czyściec, Męczyliście, Cierpieliście, Dobrnęliście. Że jest przecież inne wyjście, Bzykaliście, Dobraliście, Klękaliście. Załamanych dłoni kiście, Chlapnęliście, Ukradliście, Spieprzyliście. Choć na straży stać mieliście, Zasnęliście, Kiwaliście, Jojczeliście. I straszliwie zawiedliście, Kalaliście, Ściubiliście, Jęczeliście. Przez to, co popełniliście, Ciążyliście, Gmatwaliście, Zepsuliście. Samobója strzeliliście, Zawiśliście, Otruliście, Skoczyliście. Wszystko w pożegnalnym liście... Niepotrzebne skreśliliści

Oda do ucha

ODA DO UCHA Wysławiam Cię, o ucho, wdzięcznie w Tobie dźwięcząc, Szeptem czułym, namiętnym, więc od krzyku mocniej. Szeptu szybkim szelestem konsze przyjść z odsieczą! Obronić przed warkotem i chrapaniem nocnym. Niechże czule Cię pieści nuta mojej pieśni, W której miękkie i ciepłe będą wszystkie głoski. Nie zazgrzyta boleśnie, co się potem nie śni, Lecz łagodnie się łasi i oblewa woskiem. Małżowino! Od małża imię jeno bierzesz, Bo się w trzewiach Twych krzewi mój dowcip perlisty. Czy pobożny, czy zdrożny – słabszy na papierze. Na ucho wyszeptany - celniejszy niż listy. Narządzie muzykalny! Czuły instrumencie! Który w sobie ma trąbkę i bębenek nawet! Sam sobie graj samograj. Wciąż głośniej i prędzej. By ciszę, gdy usłyszysz, przywitać łaskawie.

Definicja starości

DEFINICJA STAROŚCI Definicja starości jest krótka: Ochota kończy się szybciej niż wódka. Czekaja karafki, kielichy, Ale pociąg do nich jakiś lichy. Chętkom obawy nosa utrą O samopoczucie jutro. Definicja starości jest krótka: Gdy trafi się jakaś młódka Nadobna, chętna, gotowa, Myślisz, czy umie… gotować. Bo nie jest, jak życia wiosną. Bo wymagania rosną. Definicja starości jest krótka: Dom z ogrodem, samochód i łódka. Czy siedząc, czy gnając przed siebie, Cały czas chcesz być u siebie. Bo ideę wykształciłeś jasną, Że nie ma, że nie ma jak własność.  Definicja starości jest krótka: Cały czas w obawach i smutkach. Nie o siebie, bo to jakoś zleci, Lecz o pracę, o żonę, o dzieci… Gdy coś strzyka, o Boże! Dojrz żałość: To nie stawy. To morze. Dojrzałość. 

Oda do pośladka

ODA DO POŚLADKA O piorunie kulisty, co nie spadasz z nieba, A rozkosznie dyndając, razisz jak piorunem! I na widok którego powstrzymywać trzeba Chęć, by złapać, zagarnąć. Nie można, rozumiem. Jak nie chwycić w zachwycie, jeno oczy sycić? Wszak przez niedopatrzenie nie jest do patrzenia… Niepośledni pośladku! Co dzień dajesz wycisk Mojej jaźni w przyjaźni do spoufalenia… Ręce same się garną do rozkosznej kuli (Kształt to doskonały od starożytności). Gdy się wreszcie ogarną, to zagarną w puli, Która jest jak wygrana pokera - nie w kości! W posiadanie tak brać Cię, jak wiatr bierze żagle, Kochać, choć to nietrwałe, zagrabiać jak łupy…. Po niewczasie też zdawać sobie sprawę nagle, Że Ty wszystko posiadasz – gdy wszystko do dupy….

Oda do oczu

ODA DO OCZU O oczy! O zwierciadło! Duszy oczywiście… Oczajduszę bez duszy po oczach poznacie. Tak jak głupca, co na świat patrzy tak bezmyślnie, Jakby nic za oczami nie miał… Wy mózg macie. Oczy ciemne czy jasne, zmęczone i z blaskiem, Naiwnie wytrzeszczone czy zmrużone sprytnie, Zimne płomieniem zemsty, ciepłe zaspą łaski, Spuszczone gdy pokorne, wzniesione na bitwę… Co z oczu to i z serca, jak mówi przysłowie. Lecz chyba nieprawdziwe, bo czy ktoś to widział, By się okulista spotkał z kardiologiem, Precyzyjna diagnozą EKG zawstydzał? Będę miał was na oku, oczy, by mieć o czym Pisać zręcznie odręcznie, a nie jakimś brajlem. Gdy ślepota zaskoczy, to jak się potoczy Wiersz, gdy wersu i wersji perwersji nie znajdę?

Oda do piersi

PIEŚŃ DLA PIERSI (ODA) Piersi gładka, powabna, jedną z ód Cie sławię, Boś mi bliska, choć mglista i tylko w zarysie. Czy jak z kolta dekoltem zastrzelisz mnie prawie, Czy wraz z siostrą zaprosisz, by stłamsić i zgryźć je? Ssakowi, bom ssakiem, na myśl pokarm wiedziesz, Lecz i pokarm dla myśli, bo wciąż w myśli błyskasz. Delikatnym czymś, czułym… A nie jak w niedźwiedziej Konstatacji prostaka: „znów myśli o cyckach”. Piersi! W sławieniu Ciebie, my poeci pierwsi, Bo zadaniem poezji wskazywać zakryte. Czasem wbrew instynktowi (zamiast gadać, wpierw ssij!), Zawsze wbrew rozsądkowi (i potarmoś przy tem)! Piersi jędrna, co jędrność poświęcasz na służbie, Która choć ratowana kiełbasą, nie wraca. Ars longa, vita brevis – patrząc na Cię, już wiem: Pierś się wtedy wydłuża, gdy życie się skraca.

Żona poety

Wiersz powstał w 2011 roku ŻONA POETY     Nie woli prozy życia Od poetyckich wzlotów, Niedoli, pozy, szycia I kłamstwa, i bełkotu. Po ziemi stąpa twardo, Anielski spokój tężąc I w oczy patrzy hardo Diabłowi, co w jej mężu. Z potrzeby, a nie z chęci Została złotą rączką. Potrzeby ma… w pamięci Poety z obrączką. Mówi, że nienawidzi, Gdy złości robak toczy. I mówi, że się brzydzi, Że bez niej by się stoczył. I silna jest za dwoje. I mądra jest za dwoje. Poeta ma za swoje. I swoje niepokoje. Gdy on jej daje pożyć, Ona mu daje tworzyć. Pożycie – ostrza noży W życiu z szaleńcem bożym… Czasami na spacerze Po jego sięga rękę, By dziwny ból uśmierzyć, Co sprawia mu udrękę. Na dziecka rześkie harce Patrzą. Idą. Powoli. Sarkazmu złożył tarczę. Nie trzeba. Już nie boli. 

Oda do uda

ODA DO UDA Krągłym wierszem Cię chwalę, krągły blady walcu, Który na wyobraźnię jak sterydy działa. Bladość bledsza jest jeszcze po zachłannym palcu: Jego nacisk jak pocisk wystrzelony z działa. Chłonnym wzrokiem omiatam Cię skryta kolumno, Która kusi, by pokus skosztować w jej cieniu. By się stawać w jej cieniu bestią bezrozumną, By jej cieniem wywabiać plamy na sumieniu. Udo miękkie i twarde, ale zawsze gładkie, Rosochatość kanciastą zostaw spasłym samcom, Otocz mnie i roztocz przede mną przypadkiem Przeżycie, co przeszyje mnie jak ułan lancą! Gdy głęboko między Was, uda, wejść się uda, Niech mnie głębia pognębi za schlebianie płytkim Gustom, co treść pustą mają, bo choć widzą cuda, To haniebne wyrzekną „i tak wolę łydki”….