Przejdź do głównej zawartości

Biurowy romans

Ewelinie W.




BIUROWY ROMANS

Takie ma włosy, takie ręce,
Że nie chcę już od losu więcej.
Takie ma zęby, usta, nos,
Że przez nie się uśmiecha los.
Takie ma oczy, taką szyję,
Że patrząc na nie, wiem, że żyję.
A jakie nogi, jakie biodra!
A jaka mądra jest i dobra!
A kiedy wchodzi i wychodzi,
To każdy wzrokiem za nią wodzi
(Jeden podobno się rozwodzi,
Drugi by schudnąć, już się głodzi)…
Biurowy romans za mną chodzi.
Biurowy romans – o to chodzi!
To on mnie grzeje, on mnie chłodzi!
Ale nic z niego nie wychodzi…

Kiedy się śmieje, to w tym dźwięku
Jest tyle wdzięku, że podziękuj,
Że dotknął cię jej śmiechu blask.
Powinna śmiać się cały czas!
I rozpuszczalne lubi gumy.
Tutaj powody mam do dumy
(Chociaż z tą dumą raczej marnie –
Co dzieciom zgarnę, tym ją karmię)…
Tym lepiej, bo na szkliwo szkodzi!
Niech tato za to gumą słodzi,
Takiej, co za to się nie zgodzi…
Podryw „na mambę”? Już drwią młodzi!
Biurowy romans za mną chodzi.
Pokutę zań dał ksiądz dobrodziej.
Wołaniem o pomstę do nieba chłodzi. 
Przestanę do kościoła chodzić!

Ja jestem od pisania listów.
Ona – od słania do panelistów…
„Ona odsłania…” - takich zdań czar
Przeszywa mię jak szablą jańczar.
Więc co dzień silę się nad wyraz,
Aby czytając każdy wyraz,
Czuła się w sposób ów wiedziona
Na pokuszenie – uwiedziona.
Poeta z piedestału schodzi.
Sto osób w sposób ów uwodzi.
Taką ma pracę, więc się godzi
W pracy uwodzić. Romans płodzi.
Biurowy romans? Z pracy godzin
Jedyne, co się wspomnieć godzi.
Od całej reszty się odgrodzi.
I tak wszak w wątpliwościach brodzi:

Że kocha się już w jakimś typie?
Że może on nie jest w jej typie?
Dzieciaty, łysy… Ależ skąd!
Żonaty, debet w każdym z kont…
Myśli, jadąc obok niej w windzie,
Że gdyby kiedy i gdzie indziej,*
To może…. Patrząc w lustra szyby,
Wie, że za dużo tego „gdyby”.**
To „gdyby” w godność jego godzi,
Jak dyby galernika w łodzi.
„Gdyby” to myśli, czasu złodziej,
Choćby przez „gdyby” czuł się młodziej…
Z biura romans po głowie chodzi.
Że łysej? A komu to szkodzi?
Poetą bywa się. Nie co dzień
W biura się murach wiersz urodzi!

* rym windzie-gdzie indziej ukradłem Gałczyńskiemu
** a gdyby-szyby  Osieckiej

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

PORĘCZNA UTRATA

PORĘCZNA UTRATA CZYLI JEDEN JEDYNY W TEJ JEDNEJ SZTUCE albo jak uczciliby wieść o śmierci słynnego Stanisława Barańczaka On Sam i Elizabeth Bishop (w przekładzie Stanisława Barańczaka - oczywiście). I W długich schodach do nieba nie było poręczy, Aż imigrant-poeta wstawił tubajfora. Teraz, młodszym, jest łatwiej. Lecz kto się odwdzięczy? Wśród użalań niezgrabnych tłum nieuków jęczy: „Ćwiczenie czyni mistrza? Ćwiczymy - raz po raz…”  Ale mało z nich który ma kajet podręczny. Dlatego ich głos przejdzie jak katar, bezdźwięczny. Od pamięci prostactwa dzieli go zapora. I nie o nim pomyśli Twój czytelnik wdzięczny, Który pławić się woli w Twoich słowach tęczy:  Barańczakowskich frazach, trikach, metaforach. Bogactwie króla, które tak zazdrosnych dręczy. Chirurgiczną precyzję odzieram z pajęczyn, Pegaza, który zdębiał mam wciąż za zbiór porad... Jak Fioletowa krowa  - kiedyś się odwdzięczy. Naśladowanie Ciebie się przed nami pięt...

PO CO POEZJA

 Jesienią 1991, zatem już niemal trzydzieści lat temu, wszedłem na drogę, z której na razie nie zawracam: Postanowiłem zostać poetą. Pewnie wiedząc, jak mnie tym na całe życie krzywdzą, jurorzy tego wygranego wtedy konkursu poetyckiego nagrodziliby kogoś innego...  Po pierwsze nie żałuję, po drugie okrągłe rocznice skłaniają do podsumowań i zastanowień. Tym bardziej, że pierwsza od 20 lat książka z wierszami tuż-tuż. Przewrotnie powiedziałbym, że mój okołopoetycki światopogląd świetnie opisują dwa cytaty z popularnych piosenek.  "Nikt na świecie nie wie, że się kocham w Ewie" czyli jest coś osobistego, które staje się uniwersalne, dzięki temu, że poeta znalazł siłę i odwagę, żeby o tym opowiedzieć. Dobrze, gdyby znalazł też ciut kunsztu, aby ktokolwiek chciał o tym słyszeć lub czytać... "Kto Tuwima wiersze pisał, jako własne tobie wysłał?" czyli zjawisko, na które z drugiej strony w swojej piosence "W słowach ślad tylko został" zwraca uwagę Mistrz Przybora...

ŚNIADANIE NA TRAWIE

  ŚNIADANIE NA TRAWIE     Gdy zbliża się czas kampanii,    To na trawie pan i pani .     Gdzie się pasą kozy, krowy,   Tam piknik będzie  wyborczy  wojskowy.     Będą śledzie, pasztet, chałka   I lądowanie  Blakhałka     (Czasem kocyk szybko sprzątać:   Blakhałk  lubi się zaplątać) .     A po roku jest frasunek,    Bo wystawia ktoś rachunek.     Więc  do nieba oczy wznosi   Ten, kto płaci, bo zaprosił.     Wie o tym każdy mecenas,   Że za dzieło jest i cena:     Gdy się tak spodobał Monet,   To zabraknie kilku monet.