Przejdź do głównej zawartości

Dzieci w parku

Marcinowi


DZIECI W PARKU

I

Podnieceni stycznością z jesiennymi liśćmi,
Bo łaskawy styczeń zafundował styczność,
W park wbiegli barczyści mali empiryści,
W świetność świętych wojen, z mordą, hordą liczną…

A my, przyjacielu, jak ci wojeryści,
Obserwując potyczkę patyczkami śliczną,
Troskami prywatnymi męczymy publiczność:
Pod niebiosa wołamy: Ach, któż was doczyści!

Żywe srebro w błocie. Żadnej stąd korzyści,
Że metal ziem rzadkich w rzadkiej ziemi…. Bicz noś
Oraz chustek paczkę, jak podli sadyści!

Chwile z dziećmi są przecież jak wieczność.
Vita brevis ars longa… Zatem my – artyści!
Dyrygenci przed dzieci orkiestrą wszeteczną.

II


Hałas krewkiej hałastry gwałt czyni przyrodzie.
Uciekają precz ptaki. Liście już opadły.
Nieprzyjemnie bodzie tak przyziemny bodziec
Nagle, więc po diable. Diablo bodą diabły.

Małe diabły taplają się w błocie, bo wpadły.
Ochlapane chlipią, przysiadłszy na kłodzie.
Będzie pranie mocne, całonocne, po dzień.
Na spacer jutro wyjdę więc pobladły.

By apetyt pobudzić, ruszam w kłus zajadły.
Kule błota dźwigam? Dziwi się przechodzień.
W cieple domu, kiedy już skorupy opadły,

Upewniam się, że moje. Ulga. Więc po lodzie
Z lodziarni pędzę pędzić tryb bardziej osiadły
I za prawdziwą zimą tęsknić bardziej co dzień. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

PORĘCZNA UTRATA

PORĘCZNA UTRATA CZYLI JEDEN JEDYNY W TEJ JEDNEJ SZTUCE albo jak uczciliby wieść o śmierci słynnego Stanisława Barańczaka On Sam i Elizabeth Bishop (w przekładzie Stanisława Barańczaka - oczywiście). I W długich schodach do nieba nie było poręczy, Aż imigrant-poeta wstawił tubajfora. Teraz, młodszym, jest łatwiej. Lecz kto się odwdzięczy? Wśród użalań niezgrabnych tłum nieuków jęczy: „Ćwiczenie czyni mistrza? Ćwiczymy - raz po raz…”  Ale mało z nich który ma kajet podręczny. Dlatego ich głos przejdzie jak katar, bezdźwięczny. Od pamięci prostactwa dzieli go zapora. I nie o nim pomyśli Twój czytelnik wdzięczny, Który pławić się woli w Twoich słowach tęczy:  Barańczakowskich frazach, trikach, metaforach. Bogactwie króla, które tak zazdrosnych dręczy. Chirurgiczną precyzję odzieram z pajęczyn, Pegaza, który zdębiał mam wciąż za zbiór porad... Jak Fioletowa krowa  - kiedyś się odwdzięczy. Naśladowanie Ciebie się przed nami pięt...

PO CO POEZJA

 Jesienią 1991, zatem już niemal trzydzieści lat temu, wszedłem na drogę, z której na razie nie zawracam: Postanowiłem zostać poetą. Pewnie wiedząc, jak mnie tym na całe życie krzywdzą, jurorzy tego wygranego wtedy konkursu poetyckiego nagrodziliby kogoś innego...  Po pierwsze nie żałuję, po drugie okrągłe rocznice skłaniają do podsumowań i zastanowień. Tym bardziej, że pierwsza od 20 lat książka z wierszami tuż-tuż. Przewrotnie powiedziałbym, że mój okołopoetycki światopogląd świetnie opisują dwa cytaty z popularnych piosenek.  "Nikt na świecie nie wie, że się kocham w Ewie" czyli jest coś osobistego, które staje się uniwersalne, dzięki temu, że poeta znalazł siłę i odwagę, żeby o tym opowiedzieć. Dobrze, gdyby znalazł też ciut kunsztu, aby ktokolwiek chciał o tym słyszeć lub czytać... "Kto Tuwima wiersze pisał, jako własne tobie wysłał?" czyli zjawisko, na które z drugiej strony w swojej piosence "W słowach ślad tylko został" zwraca uwagę Mistrz Przybora...

ŚNIADANIE NA TRAWIE

  ŚNIADANIE NA TRAWIE     Gdy zbliża się czas kampanii,    To na trawie pan i pani .     Gdzie się pasą kozy, krowy,   Tam piknik będzie  wyborczy  wojskowy.     Będą śledzie, pasztet, chałka   I lądowanie  Blakhałka     (Czasem kocyk szybko sprzątać:   Blakhałk  lubi się zaplątać) .     A po roku jest frasunek,    Bo wystawia ktoś rachunek.     Więc  do nieba oczy wznosi   Ten, kto płaci, bo zaprosił.     Wie o tym każdy mecenas,   Że za dzieło jest i cena:     Gdy się tak spodobał Monet,   To zabraknie kilku monet.