Przejdź do głównej zawartości

EU dyrektywa


Jeden z moich ulubionych publicystów, którego poglądy na ekonomię podzielam, uważa, że cała ta ekonomia to "tanio kupić, drogo sprzedać, a co więcej jest, od złego jest". Coś jest na rzeczy - po pierwsze płacimy tysiącom genialnie oblatanych w najnowocześniejszych "narzędziach inwestycyjnych" bajońskie pieniądze za to, by nasze pieniądze chronili i pomnażali, a oni swoimi szwindlami nas ich bezkarnie pozbawiają. Po drugie - paru księgowych znałem, co tylko dlatego, że byli solidnymi księgowymi (tylko czy aż?), dochrapali się prezesowskich stołków. Wniosek pierwszy - ekonomia jest dziecinnie prosta. Po drugie - bycie geniuszem w tej dziedzinie to coś jak bycie złodziejem. Finansowym geniuszom, którzy sądzą, że ich szwindle nigdy nie zostaną zrozumiane, ocenione i osądzone, pieśń poniższą poświęcam:



EU DYREKTYWA

Stoi w stagnacji EU czyli Unia,
Ciężko ogromnie. Tylko Rumunię
Cieszy, że runie.
Stoi i sapie, dyszy i dmucha,
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Tuż - europejsko!
Cóż - europejsko!
Tusz - europejsko!
Już - europejsko!
Już ledwo sapie, już ledwo zipie,
A jeszcze Frankfurt Euro w nią sypie.
Spraw różnych do niej podoczepiali:
Dobrze zaczęli – z węgla i stali,
Lecz zmienił stryjek coś tam na kijek:
Adopcje gejów, śluby lesbijek,
I pchają europejskie grubasy,
Francuską soję w polskie kiełbasy.
Krzywizna słynna również bananów,
Prawa pedałów (od fortepianów),
Antysemityzm, o! Też ci los!
Polski i wielki (tak pisze Gross)!
Pełne dyrektyw biurka i szafy,
Czy z sobą mogą też dwie żyrafy,
Czego uczone tuczone świnie…
Dyrektyw kufry, paki i skrzynie…
Dyrektyw milion trylion czterdzieści,
Nikt nie wie, co się w nich jeszcze mieści.

Lecz choćby przyszło tam tysiąc Tusków
Każdy posłałby też tysiąc Buzków,
I chcieli zmienić choćby literkę,
To nic nie zmienią – bez zgody Merkel!

Nagle - bang!
Nagle - prrrr!
Para - bank!
Czyli - Cypr!

Najpierw
Powoli
Jak żółw
Ociężale
Ruszył nam
Kryzys
Po rynkach
Ospale.

Szarpnął stołkami i ciągnie budżety,
I kręci się, kręci – oj, kręcą, niestety!
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi.

A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!
Po torze, po torze, po torze, przez most,
Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las
I spieszy się, spieszy, bo przyszedł już czas,
Do taktu turkoce i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to,
Gładko tak, lekko tak toczy się w skraj,
Jak gdyby to była piłeczka, nie kraj,
Nie praca i płaca tych milionów ludzi,
Lecz fraszka, igraszka, zabawka lub budzik.

A skądże to, jakże to, czemu tak gna?
A co to to, co to to, kto to tak pcha?
Że pędzi, że wali, w kieszenie i brzuch?
Unijne pożyczki wprawiły to w ruch,
To euro, co z Unii bankami do rządów,
A rządy zepsuły się aż do nierządu.
I brały, i pchały, i pociąg się toczył,
Aż wreszcie rachunek ktoś stawia przed oczy:
Do Węgrów i Greków komornik zastukał:
Tak oto, tak oto, tak oto, tak oto!...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

PORĘCZNA UTRATA

PORĘCZNA UTRATA CZYLI JEDEN JEDYNY W TEJ JEDNEJ SZTUCE albo jak uczciliby wieść o śmierci słynnego Stanisława Barańczaka On Sam i Elizabeth Bishop (w przekładzie Stanisława Barańczaka - oczywiście). I W długich schodach do nieba nie było poręczy, Aż imigrant-poeta wstawił tubajfora. Teraz, młodszym, jest łatwiej. Lecz kto się odwdzięczy? Wśród użalań niezgrabnych tłum nieuków jęczy: „Ćwiczenie czyni mistrza? Ćwiczymy - raz po raz…”  Ale mało z nich który ma kajet podręczny. Dlatego ich głos przejdzie jak katar, bezdźwięczny. Od pamięci prostactwa dzieli go zapora. I nie o nim pomyśli Twój czytelnik wdzięczny, Który pławić się woli w Twoich słowach tęczy:  Barańczakowskich frazach, trikach, metaforach. Bogactwie króla, które tak zazdrosnych dręczy. Chirurgiczną precyzję odzieram z pajęczyn, Pegaza, który zdębiał mam wciąż za zbiór porad... Jak Fioletowa krowa  - kiedyś się odwdzięczy. Naśladowanie Ciebie się przed nami pięt...

PO CO POEZJA

 Jesienią 1991, zatem już niemal trzydzieści lat temu, wszedłem na drogę, z której na razie nie zawracam: Postanowiłem zostać poetą. Pewnie wiedząc, jak mnie tym na całe życie krzywdzą, jurorzy tego wygranego wtedy konkursu poetyckiego nagrodziliby kogoś innego...  Po pierwsze nie żałuję, po drugie okrągłe rocznice skłaniają do podsumowań i zastanowień. Tym bardziej, że pierwsza od 20 lat książka z wierszami tuż-tuż. Przewrotnie powiedziałbym, że mój okołopoetycki światopogląd świetnie opisują dwa cytaty z popularnych piosenek.  "Nikt na świecie nie wie, że się kocham w Ewie" czyli jest coś osobistego, które staje się uniwersalne, dzięki temu, że poeta znalazł siłę i odwagę, żeby o tym opowiedzieć. Dobrze, gdyby znalazł też ciut kunsztu, aby ktokolwiek chciał o tym słyszeć lub czytać... "Kto Tuwima wiersze pisał, jako własne tobie wysłał?" czyli zjawisko, na które z drugiej strony w swojej piosence "W słowach ślad tylko został" zwraca uwagę Mistrz Przybora...

ŚNIADANIE NA TRAWIE

  ŚNIADANIE NA TRAWIE     Gdy zbliża się czas kampanii,    To na trawie pan i pani .     Gdzie się pasą kozy, krowy,   Tam piknik będzie  wyborczy  wojskowy.     Będą śledzie, pasztet, chałka   I lądowanie  Blakhałka     (Czasem kocyk szybko sprzątać:   Blakhałk  lubi się zaplątać) .     A po roku jest frasunek,    Bo wystawia ktoś rachunek.     Więc  do nieba oczy wznosi   Ten, kto płaci, bo zaprosił.     Wie o tym każdy mecenas,   Że za dzieło jest i cena:     Gdy się tak spodobał Monet,   To zabraknie kilku monet.