"Coś z Sokratesa w
sobie znajduję, gdy się badam" pisał Antoni Słonimski w "Znamionach
genialności".
Ja też, ale z Dylana,
dzięki Mickiewiczowi, a przez Szymborską. A Barańczak jest komplementowany...
Jak mawiał Sławomir Nowak
- no to po kolei:
W pierwszy czwartek października 1996. spadła na nas wieść, że to Wisława Szymborska, poetka
krakowska, Nobla otrzyma. Dowiaduję się o tym od profesora Franciszka
Chmielowskiego, przyjaciela mojej kabaretowej twórczości. "Miał dostać
Dylan!" wołam oburzony. "Napisz o tym do kabaretu" - mówi On.
Tego samego dnia, jak w
każdy czwartek, czytam publicznie "Pędy" po raz pierwszy jako jeden z
3 czy 4 cotygodniowych moich wierszy w "Zielonym szkiełku". Po reakcji
publiczności wiem, że wreszcie mam przebój. W sobotę recytuję w
"Piwnicy", mając pierwsze w życiu brawa na stojąco. Ten numer dał mi
przepustkę do tej namiastki satyrycznej sławy, którą cieszę się do dziś,
lecz...
1. Większość napisał
Mickiewicz.
2. Przez lata
funkcjonował jako "Szymborska" mimo tytułu, jaki mu nadałem.
3. Bywam posądzany o to,
że jedynie recytuję żart literacki samego Mistrza Barańczaka (kilka takich
sygnałów sprowokowało dzisiejszy wpis).
Ponieważ po sieci krążą
TYLKO pliki mp3 i mp4 z lepszymi lub gorszymi wykonami tego (częściej gorszymi, bo
moimi), to wreszcie po ponad 22 latach ogłaszam tekst "Pędów". Ze
specjalnymi pozdrowieniami dla mojego żagańskiego fanclubu (kiedy zagram w
tamtejszym MDK?).
PĘDY
Zbrodnia to niesłychana
–
Szymborska pobiła
Dylana.
Pobiwszy wkłada w teczkę
I chowa w biblioteczkę.
Tę potem na klucz zamyka
I z domu w te pędy
umyka,
A pędy rosną wysoko,
Jak Dylan leży głęboko.
Potem cała szczęśliwa
Zbójczyni Dylana siwa
Bieży przez łąki, przez
knieje,
I dołem i górą i dołem,
Mrok pada, wietrzyk
wieje,
Ciemno, wietrzno,
ponuro.
Wrona gdzieniegdzie
kracze
I puchają puchacze.
Biegnie cała w
rozkoszach,
Gdzie stary rośnie buk
I do domku Miłosza:
Stuk stuk! Stuk stuk!
- Kto tam? – Spadła
zapora,
Wychodzi Miłosz, świeci,
Wisława na kształt
upiora
Z krzykiem do chatki
leci!
- Ha ha! – Zsiniałe
usta,
Lecz już znamy ten
temat.
Drżąca zbladła jak
chusta:
- Ha Dylan! Ha denat!
Tak woła do Miłosza.
Ten brew niebotyczną
nastrosza,
Powiada: Bacz Wisławko,
By się to nie skończyło
czkawką.
Bo Cię teraz za czarną
owcę
Mieć będą rokendrolowce.
Być może Dylan jest
marny,
Lecz kudłaty i
popularny,
A oni go cenią
wysoko,
Jak Ciebie mają głęboko!
I po tej przemowie
krótkiej
Nobliści poszli na
wódkę.
A później w delirium
tremens
Ona woła do niego:
Klemens!
On do niej na to:
Wiesławo!
Też się pomylił. Lecz
słabo.
Wtem drzwi tej spelunki
trzasły.
Wiatr powiał, świece
pogasły.
Wchodzi osoba w
dżinsach.
Znany chód i gitara,
Dylana morda stara….
Wchodzi, patrzy ukosem
I bibliotecznym woła
głosem:
Wisława take this badge
from me.
I can't use it anymore.
It's getting dark too dark to see.
Feels like I'm knockin' on heaven's door!
I can't use it anymore.
It's getting dark too dark to see.
Feels like I'm knockin' on heaven's door!
Tu przerwał, lecz gitarę
trzymał.
Wszystkim się zdawało,
Że to Dylan gra jeszcze,
a to Guns’n’Roses grało!
P.S. 20 lat po Szymborskiej Nobla dostaje wreszcie Dylan, mnie awansując na Wieszcza. Dla przypomnienia: Wieszcz = poeta + profeta.
P.P.S. W czerwcu 2018. okazało się, że nobliści byli świadomi tego, że żartuje się z nich w krakowskich kabaretach. I tego, jak się z nich żartuje. Pierwsza fraza "Pędów" pojawia się w korespondencji Miłosza do Szymborskiej. Zatem jestem Wieszczem cytowanym przez Miłosza. Non omnis moriar!
Komentarze
Prześlij komentarz