Dorastałem w
cieniu Wielkiej Artystki. Do dziś per "Ciociu" mówię do samej Doroty
Adamiec. Częstym gościem będąc w mym rodzinnym domu, kibicowała moim pierwszym
poetyckim wzlotom. I patronatem szczególnym je obejmowała. Od prawie 25 lat mam
bowiem zaszczyt ilustrować swym wierszem kolejne katalogi kolejnych wystaw
Malarstwa (przez duże M). Po latach dochodzę do wniosku, że wiersze do
tychże katalogów stanowią pewien osobny nurt w mojej twórczości (w ogóle myślę
o wydaniu wierszy poświęconych czy też inspirowanych malarstwem i muzyką).
Jako że retrospektywa
WA w Muzeum Śląskim zbliża się wielkimi krokami, zamówienie kolejne z rozkoszą
spełniam. Mojej Cioci Dorocie pieśń poniższą poświęcam:
ZACHWYTU ZASTRZYK
Farba płótno spotka.
Otworzy się okno.
Przez które wpadnie
promień. Albo strumień.
W górę oczy. I serca.
Bo oto wysoko
Marzeniem mistrz
mierzy. Bo prosto do sumień.
Bo sercem targa, co
zachwyci oko.
Żart to, czy też
skarga? To nieważne w sumie.
Ważne, że polot
odbierze obłokom.
I doda blasku oku tego,
kto zrozumie.
Jako anatom, który
dzięki zwłokom
Wiedzę zdobywa, aby być
opoką,
Tak ja na obraz
spoglądam. I tłumię
Zazdrość, że wiersz
żaden nie równy widokom,
Którymi mistrz aż tak
strzela celnie wokół…
I zazdrość, że aż tak
strzelać nimi umie…
Komentarze
Prześlij komentarz