Jesień ma dla mnie zapach szarlotki. Kiedy w sklepach pojawiały się renety i antonówki, w domu mojego dorastania piekło się szarlotkę. Nie na sobotę z niedzielą - bez okazji. Była ciągle. A jedna opróżniona łakomstwem domowników blacha ustępowała miejsca następnej - gorącej i pełnej. Ponieważ bardzo mi tego brakuje, dziś przed upieczeniem swojej, darowuję Państwu odę do szarlotki:
ZNÓW SIĘ
UPIEKŁO
Zapachu
szarlotki! Jest nędznym żebrakiem,
Choćby
mieszkał w pałacu, ten kto Ciebie nie zna!
To, co
między mąką, cukrem, jajkiem, jabłkiem,
To nie
gastronomia. To czysta poezja.
Auro
cynamonu, którą piec wyniesie
Pod
bierzma i krokwie najbardziej strzeliste,
Aby i dom
poczuł, że się zbliża jesień,
Bo jesteś
zwiastunem, jak upadły listek…
Aliści wśród
liści kto brodził w spacerze,
Kto się w
babim lecie dał przewiać i przemarzł,
Doceni tym
bardziej, że katar go bierze,
Tę bodźców
paradę, której dajesz przemarsz…
Smaku jabłecznika!
Pradawnych receptur,
Niby pilnie
strzeżonych, ale każdy zna je,
Bo każdy
miał Babcię, ofiaro konceptu,
Że warto
dla Ciebie było tracić Raje!
Komentarze
Prześlij komentarz