STATEK PANU
Nurtem rzek obojętnych płynąc w ujścia stronę,
Nie czuję już nad sobą władzy polityków.
Dotowały Łby Czarne, lecz Skóry Czerwone
Ponoć oszczędność wzięły za cel wśród okrzyków.
Nie dbałem o załogę, ładunek i trasy,
Ja – badacz szelfów i abisalnej równiny.
Gdy się z politykami skończyły hałasy,
Kazałem rzekom nieść się nad morskie głębiny.
Wreszcie wolny, nie będzie mnie wodził profesor
Co ciekawość, pytania i wiedzę jak nałóg
Moim pokładem płacił. W żyletki asesor
Zmieni go dla Polskiej Akademii Nauk.
Już nie Łby Czarne rządzą, za to jeden, Rudy.
Jego imię jest głośne na wszystkich pokładach.
W jego imię spokój miał być, ale nie ma nudy,
Nauka w Uśmiechniętej ze śmiechu upada.
Oto jest Pan nad PANy! Trwożne zbiera hołdy.
Kłania się Edukacja i Sztuka z Nauką.
To z jego ust usłyszy też “zdładzieckie mołdy”
Polska inteligencja (?) zrobiona w bambuko.
Skąpany w waszej tęsknocie nie mogę, o fale,
Doścignąć już badaczy, co bandery inne,
Uczestniczyć w odkryciach, w akademii chwale.
Po co Polsce okręty, kiedy jest Marine?
Komentarze
Prześlij komentarz