Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2024

WIELKI WYBUCH

 WIELKI WYBUCH  Za mundurem panny sznurem.  To historia znana.  W wojsku one szaro-bure,  A w policji granat.  Lecz nie każdy, choć komendant,  Czuje się w mundurze.  Chciałby jak jaki komediant,  Tańczyć gdzieś na rurze.   Jak bez względu na posturę  Wyrwać się z tej matni?  Trzeba sprawić sobie rurę.  Na przykład granatnik.  Plan był dobry, lepiej będzie!  Skutek diabli wzięli:  Skitrany gdzieś na komendzie  Granatnik wystrzelił!  Wyleciał, (siłą odrzutu?),  To zabawne w sumie.  Nie, że stawianych zarzutów  Ponoć nie rozumie.  Wyjaśnienie proste jawi  Się: wskutek wybuchu  Pan oficer się nabawił  Uszkodzenia słuchu.  Głuchy zatem sługa boży  W swym męczeństwie rośnie.  A zatem, prokuratorzy,  Mówcie znacznie głośniej!  Przecież Einstein to zaznaczył,  Czyszcząc sobie cybuch,  Że nic świata nie tłumaczy  Tak, jak Wielk...

GRANICE HIPOKRYZJI

 GRANICE HIPOKRYZJI   Kiedy wokół wielu dyzmów,  Pytanie, znak czasów naszych:  Czym się różni od faszyzmu  Ten tak zwany antyfaszyzm?  Czy chodzi o uśmiech, który  Świeży jest jak listek mięty:  Faszysta chodzi ponury,  A ten anty- uśmiechnięty?  Czy savoir-vivre'u ładu  Się tu liczy styl i skala:  Faszysty od “spieprzaj dziadu”  I tych anty- “wypierdalać”?  Nie! Wszak nie jesteśmy w próżni!  Ktoś u granic naszych czeka!  To, co musi ich poróżnić:  Podejście do “praw człowieka”.  Na granicy hipokryzji  Na ratunek czeka tylu,  Coś pakują w swe walizy,  Lecz nie prawo do azylu.  Uśmiechnięci, radość czysta,  Jak nie w Polsce, jak gdzie indziej:  “Zdechlibyśmy, gdy faszysta,  Gdy anty-, to umrzeć przyjdzie!”

STATEK PANU

 STATEK PANU  Nurtem rzek obojętnych płynąc w ujścia stronę,  Nie czuję już nad sobą władzy polityków.  Dotowały Łby Czarne, lecz Skóry Czerwone  Ponoć oszczędność wzięły za cel wśród okrzyków.                    Nie dbałem o załogę, ładunek i trasy,  Ja – badacz szelfów i abisalnej równiny.  Gdy się z politykami skończyły hałasy,  Kazałem rzekom nieść się nad morskie głębiny.  Wreszcie wolny, nie będzie mnie wodził profesor  Co ciekawość, pytania i wiedzę jak nałóg  Moim pokładem płacił. W żyletki asesor  Zmieni go dla Polskiej Akademii Nauk.  Już nie Łby Czarne rządzą, za to jeden, Rudy.  Jego imię jest głośne na wszystkich pokładach.  W jego imię spokój miał być, ale nie ma nudy,  Nauka w Uśmiechniętej ze śmiechu upada.  Oto jest Pan nad PANy! Trwożne zbiera hołdy.  Kłania się Edukacja i Sztuka z Nauką.  To z jego ust usłyszy też “zdład...

BYTOMSKIEMU LWU

 LWU    Już drapieżnych instynktów nie musisz powściągać.  Tak śpij dalej, śpij dobrze, lwie śpiący od zawsze.  Bo królewskich insygniów, ręka, która mogła  Ponownie cię pozbawić, sprawy ma ciekawsze.    Który na znak potęgi, chwały i bogactwa  Postawiony, by ducha dawać duchom ludzi,  Dzisiaj ty pośród biedy. Niegdysiejszy władca  Nikogo oburzonym rykiem nie obudzi.    To lwów miasto: Lwów miasto w tobie śpiącym drzemie  I miejscowy tak dialekt zaśpiewem zaciąga.  Nie było cię, gdy tutaj pleniło się plemię,  Które na zachód tyran zaciągał w pociągach.    Ty niestety symbolem: lwem, ale lwem śpiącym  Jesteś. Przecież nie tego chcą artyści dla miast,  Które wszak ich wydały niestety niechcący:  Że nie na znak bogactwa i chwały, a zamiast.     Nie odda tego pędzel, pióro ani dłuto,  Co żyjąc obok ciebie, chcąc nie chcąc, myślimy.  Nie topiąc się wciąż jeszcze, ...

HIT EKSPORTU

 HIT EKSPORTU    Każdy chciałby się wzbogacić.  Poprzez spadki, hazard, przez sport...  Chciwość pcha nawet do pracy!  A krajom zostaje eksport.    Głowią, dwoją się i troją,  Prężą produkcji bicepsy.  Achajem chcąc być, nie Troją,   Sprzedają, w czym są najlepsi:    Niemcy, wiadomo - maszyny,  Sery Włochy, Szkocja whisky,  Grecja, jako wino, szczyny,  Chiny... Dobre są we wszystkim.    Nam Polakom, co zostaje?  Czym zalewać rynki dojne?  Eksportujmy obyczaje  Oraz polsko-polską wojnę!    Co zwycięzcę znaczy znacznie,  Jak być mistrzem, a nie wice-?  Jak się coś twojego zacznie  Tam sprzedawać - w Ameryce!     Marketingiem politycznym  Trudnił się nasz kwiat narodu:  Jeździł Tusk tam, Duda śliczny By kupili ten nasz produkt.     Nie pomogło nawet wojsko.  Cóż, kampania już skończona:  Sprzedaliśmy polsko-...

ZŁA ZOŁZA

  ZŁA ZOŁZA Zołza, zołza, zołza zła: Po złej zołzie ino łza. Bo się będzie dławił łzą, Kto się bawił z zołzą złą. Zło dla zołzy to złoto, Lecz złoto to już nie zło... Bo chce zołza niezłych dóbr, Bo bez dóbr zła łka jak bóbr. Nie bądźmy ofiarne kozły I ofiar nie! Nie dla zołzy!

V JAK ZWYCIĘSTWO

  V JAK ZWYCIĘSTWO     Gdzie strumyk płynie z wolna,   Gdzie słońce, zieleń, tlen ,   Stokrotka rosła polna,   A wokół Te Fał En.   Stokrotka rosła polna,   A wokół Te Fał En.     Wtem harcerz  idzie z wolna:   Stokrotko znam twój czar   I urok, co zachwyca.   Czy zrobisz mi PR?   Ten urok, co zachwyca,   Czy zrobi mi PR?     Ta niby się zgadzała,   Rozmowa poszła w las,   Gdy o żonę spytała,   To harcerz drzwiami  trzasł .   Gdy o żonę spytała,   To harcerz drzwiami  trzasł .     Harcerzu z ego sporym,   W Te Fał En jest tam Fał:   Więc niby prawybory,   Lecz wygrać ma Rafał.   Więc niby prawybory,   Lecz wygrać ma Rafał.  

WŁOSY

  WŁOSY     Tato drze się w niebogłosy:   Włosy,  w łosy,  w szędzie włosy!   Włosy żony, włosy córki   Zatykają wszystkie rurki!   Pod prysznicem, w umywalce ,   Samochodzie oraz w pralce!    Owłosienia  tego dosyć!   Nie do zniesienia  te  włosy!   Niech pokaże nam, że Bóg jest:   Niech pokarze włosy długie!     Tak się tato darł i cisza.   Przez dwa dni nikt nic nie słyszał...     Mama drze się w niebogłosy:   Wszędzie włosy, włosy,  włosy !   Włosy męża, kotów i psów   Toż to istne  lorem   ipsum   (prawdę mówiąc, gorsze słowa   Zna taty lepsza połowa,   Lecz w tym w wierszu poczciwina   Nigdy brzydko nie przeklina)!   Włosy z brody po goleniu   I po pieskach na siedzeniu,   I po kotach na sukience   Włosów nie chcę nigdy więcej!   Niech już lepiej pije wódkę   Ten, co gubi włosy krótkie! ...

STŁASNY KLOCEK

  ST Ł ASNY KLOCEK   ( wiełs  dla sepleniących o Muzeum Stuki  Nowocesnej )       Pewna pani na  Ma ł sa ł kowskiej   K upowała  synkę  z g ł oskiem   W   towazystwie  s ynka,  któ ł y  ma  juz   ł ocek .       Wychodzą ze sklepu,  a syn w śmiech ,   Ze  az   kasle : -  “ M amo ,  e ch,  e ch!   P opats ,  popats , jak i   st ł asn y   klocek ! ”       M ama  us ł ysawsy  “klocek”   Bieze  synka gdzieś na  bocek   I chce  toto   wyga ł nąć  z  gówniaka ,     A ten ma w  pielusce  sucho,   Tylko  sepce  jej na ucho :   “ Klocek – muzeum, budowla  taka! ”     U stawiono  t ł ybuny ,    S pędzono tłumy,   ,, Stselców " i " Fede ł astów " -    Słowem, całe miasto.     Potem na...